Szukaj na tym blogu

środa, 30 listopada 2011

Nasza zima zła!

Zimy co prawda jeszcze nie ma, ale mamy już grudzień, więc może przyjść w każdej chwili. Ja zawsze miałam problem z pielęgnacją włosów zimą, ale przez lata udało mi się wypracować pewne nawyki, które pomagają przetrwać mi ten trudny okres.



Przede wszystkim myję włosy tak często jak to konieczne! Częste mycie naprawdę nie szkodzi włosom, a z pewnością poprawia ich kondycję i samopoczucie (chyba nikt nie czuje się dobrze ze strąkami). Ważne jest także odpowiednie dobranie szamponu. Nie można myć włosów w ciepłej wodzie i suszyć gorącym powietrzem.



W czasie zimy unikam też wszelkich balsamów  i odżywek beż spłukiwania. To tylko niepotrzebne obciążenie włosów, przez które nadmiernie się przetłuszczają pod czapką. Tak samo z preparatami do stylizacji - jeżeli używacie wosków, lakierów i żeli w ogromnej ilości, nie dziwicie się, że Wasze włosy wyglądają wieczorem jak strąki.


No i najważniejsza rzecz - CZAPKA. Wiem jak ciężko się do niej przekonać, ja przez długie lata w ogóle jej nie używałam, uważałam, że w każdej wyglądam okropnie. W końcu trafiłam jednak na swój model i pokochałam czapki! W czapce włosy nie są narażone na niskie temperatury, które powodują wysuszanie i łamliwość. A jeśli chodzi o czapkę - równie ważne jak noszenie, jest jej zdejmowanie :) Zdejmujcie czapkę jak macie możliwość! W galerii handlowej czy w kinie nie jest Wam potrzebna, a włosy przez ten czas odetchną :)


Żeby było łatwiej, zaprzyjaźnijcie się zimą z gładkimi fryzurami - będą się mniej niszczyć!!!

Powrót do korzeni

Hej!

Dziś powiem, Wam jak to się stało, że teraz jestem blondynką :) Zaczęło się od tego, że urodziłam się jako blondynka ;) Niestety z wiekiem moje włosy ciemniały i z czasem stałam się szarą myszką z nijakimi włosami. Oczywiście musiałam coś z tym zrobić! Wtedy zaczęłam poszukiwania mojego lepszego JA :)



Pierwszy krok - czerń. Chciałam mieć piękne kruczoczarne włosy, lśniące i miękkie... Włosy może i takie były, ale ja nie prezentowałam się w nich najlepiej - zimna czerń podkreśliła moją bladą cienie pod oczami, wyglądałam dużo starzej niż w rzeczywistości.




Tak nie mogło być - musiałam coś zmienić! Skoro w czerni nie było mi do twarzy wybrałam tym razem ciepły kolor, płomienny rudy. Włosy wyszły ładne, mimo, że musiałam przejść dekoloryzację. Kolor prezentował się świetnie, na początku był lśniący i ładny. Niestety też nie był to mój kolor... Jak dla mnie był za odważny, czułam, że na ulicy patrzą tylko na mnie... A dodatkowo moja garderoba niezbyt do niego pasowała! Moja przygoda z rudym skończyła się po pół roku. Postanowiłam szukać dalej!



Następnym krokiem była czekolada. Ciepły głęboki brąz to musiało być to! Wybrałam piękny odcień, niestety na moich włosach wyszedł prawie czarny i dał takie same efekty jak czerń.



W końcu postanowiłam zaufać naturze i dałam szansę blondowi. Postanowiłam jednak go trochę ulepszyć - niewiele, rozjaśnić o 2-3 tony. Wybrałam odcień jasny blond Biokapu. Efekt był świetny - naturalny odcień pasował do moich oczu, współgrał z kolorem cery o ogólnie był rewelacyjny!





A oto wnioski, do których doszłam podczas poszukiwań:
-dobierając farbę zwróć uwagę na kolor oczu i cery
-zbyt częste, drastyczne zmiany niszczą włosy
-natura wie najlepiej - zaufaj jej :)

Imprezowo

Witam!

W ostatnią sobotę miałam okazję być ma wspaniałej imprezie andrzejkowej! Świetne miejsce, świetni ludzie, śiwetna muzyka – jednym słowem idealnie :)


Przyznam Wam jednak, że przed samą imprezą miałam spory problem – kompletnie nie miałm pojęcia jak się uczesać… Chciałam olśnić znajomych, których nie widziałam jakiś czas więc to musiał być coś naprawdę ekstra!

Wiadomo, że żadna fryzura nie wygląda efektownie na zniszczonych wyblakniętych włosach. Tydzień wcześniej odświeżyłam więc kolor Biokapem i z jeszcze większą goliwością stosowałam moją kurację olejkiem i odżywką Biokapu. W sobotni ranek orzekłam, że włosy są w wystarczająco dobrym stanie. Nadszedł więc czas poszukiwań fryzury… Przejrzałam masę stron internetowych i udalo mi się znaleźć fryzury zgodne z najnowszymi trendami. Ponieważ Karnawał juz niedługo, przedstawię Wam je :)







Fryzura z grzywką na bok będzie odpowiednia dla dziewczyn z pociągłą twarzą – grzywka optycznie skraca czoło. Do ułożenia włosów przyda się pianka zwiększająca objętość. Wystarczy wysuszyć włosy na szczotce i upiąć grzywkę z boku. Prawda, że proste? A jakie efektowne :)











Druga fryzura, która mnie urzekła będzie świetnym rozwiązaniem dla dziewczyn z długimi włosami. Niestety nie mogłam sobie na nią pozwolić, bo fryzura ta wymaga nienagannej cery, a ja jej nie posiadam… Ułożenie tej fryzury jest banalne :) Wystarczy zebrać włosy w wysoki kucyk, ułożyć z nich luźny kok i założyć opaskę na granicę czoła i włosów. Fryzura wygląda też bardzo fajnie, jak jest trochę potargana :)











Trzecia i ostatnia fryzura, która mi się spodobała to klasyczne fale. Im dłuższe włosy, wym fryzura bardziej efektowna :) Ja robię fale na dwa sposoby – nawijam wilgotne włosy na wałki lub suche włosy kręcę lokówką. Ten drugi sposób jest dość szkodliwy, ale szybszy więc uczciwie się przyznam, że czasem go stosuję… W falach ważne jest też utrwalenie – jeśli chcemy, aby nasz fryzura przetrwała szaleństwa na parkieci, koniecznie musimy spryskać ją lakierem.



Ja na andrzejkową imprezę wybrałam roztrzepany koczek z opaską i powiem Wam, że czułam się w tej fryzurze naprawdę dobrze :) Loczki zamierzam wyczarować sobie na wigilijną kolację, a grzywkę na bok przypnę sobie na sylwestra :) A Wam jak się podobają fryzury, które wypatrzyłam?

Regeneracja!

Cześć dziewczyny!



Podobno najgorszym okresem dla naszych włosów jest lato – promienie słoneczne, wiatr, kąpiele w słonej lub nie do końca czystej wodzie nie mają najlepszego wpływu na naszą czuprynę. Wydawałoby się, że jak już przeżyje się lato i początek jesieni, włosom będzie tylko lepiej. Niestety, jak niedawno Wam pisałam, moje włosy nie były w zbyt dobrej kondycji, a ostatnie zimne ranki też nie wpłynęły na nie zbyt dobrze, tym bardziej, że nie lubię czapek.


Jak juz Wam pisałam, zaczęłam używać odżywki Biokapu, teraz przyszła pora na jej recenzję. Dodam jeszcze, że uzupełniłam moją kurację niezastąpionym olejkiem rycynowym. To mój ulubiony olejek, zawsze kiedy pogarsza się kondycja moich włosów sięgam właśnie po niego!

Niestety tym razem włosy były dość mocno zniszczone, dlatego otrzeba im było czegoś specjalnego, dlatego zdecydoałam się na Biokap.  Jak wiecie używam farb tej marki i jestem z nich zadowolona, dlatego bez wahania zgodziłam się na odżywkę.


Moja reneneracja wyglądała następująco - na pierwszy ogień szedł olejek. Nakładałam go, owojałam głowę folią, ręcznikiem i podgrzewałam suszarką – pod wpływem ciepła ojekej działa lepiej :)
Po godzinie w tym turbanie myłam włosy. Aby dobrze zmyć olejek, używałam szamponu dwukrotnie. Potem nakładałam moją Biokapową odżywkę, którą po kilku minutach spłukałam.


Następnie jak zwykle używałam preparatu chroniącego włosy przed wysokimi temperaturami i suszyłam jak zwykle. Już po pierwszej kuracji zauważyłam różnicę w stanie moich włosów – były gładsze i trochę bardziej miękkie. Zdecydowanie łatwiej było mi je tez ułożyć.




Po miesiącu stosowania kuracji włosy odzyskały blask :) Teraz są miękkie, zdrowe i lśniące. Odżywka nie podrażniała mojej wrażliwej skóry. Balsam Biokapu już zawsze będzie w mojej łazience :)

niedziela, 27 listopada 2011

Na ratunek!

Witajcie! Za oknami już prawie grudzień, a pogoda jak we wrześniu. Słonecznie, ciepło – aż chce się wychodzić na spacery :) Właśnie ostatnio korzystając z ładnej pogody postanowiłam wybrać się z moją koleżanką na spacer po parku.





Umówiłyśmy się jak zwykle przy budce z watą cukrową. Czekałam o wyznaczonej porze, aż nagle ujrzałam ją zbliżającą się do mnie. Od razu zauważyłam, że coś jest nie tak, moją uwagę przykuło jej nakrycie głowy – była w czapce! Mimo, że świeciło słońce i było dość ciepło. Zdziwiłam się trochę, ale zostawiłam ten fakt bez komentarza – do czasu. Później jednak poznałam sekret owego nakrycia głowy – Basia miała nieprzyjemną przygodę z farbowaniem włosów.





Jako osoba żywo zainteresowana tematem od razu zapytałam ją o szczegóły. Zaczęło się niewinnie, Basia chciała odmienić się, dlatego postanowiła pofarbować włosy. Wybrała się więc do najbliższej drogerii i zakupiła farbę w pięknym, czekoladowym kolorze. W domu przeczytała ulotkę i od razu zabrała się za farbowanie, czekając na wspaniały efekt głębokiego brązu. Jakie było jej zaskoczenie kiedy okazało się, że ma na głowie płomienno rude kosmyki, które są suche i sianowate! Faktycznie, po zdjęciu czapki nie wyglądało to najlepiej. Postanowiłam, że trzeba działać!
 Pociągnęłam Baśkę za rękaw do apteki, żeby wybrała odcień farby, a potem załapałyśmy autobus, żeby jak najprędzej dostać się do domu. Basia najpierw stawiała opór – bała się, że kolejna farba jeszcze bardziej pogorszy stan jej włosów. Wtedy kazałam jej dokładnie przeczytać skład farby, a następnie posadziłam ją przed komputerem. Była bardzo zdziwiona, że Biokap to farba naturalna, że nie szkodzi włosom, a wręcz je pielęgnuje. Biokap nie zawiera bowiem niklu, amoniaku, parabenów, rezorcyny, hydrochinonu i kilku innych chemicznych dodatków. Jest za to prawdziwą bombą składników roślinnych, które stanowią aż 90% jego składu. Biokap zawiera przede wszystkim wyciąg z wierzby, olejek arganowy czy proteiny roślinne, które pielęgnują i odżywiają włosy.



Baśka dała się namówić. Zgodnie z ulotką nałożyłyśmy farbę na włosy, a po określonym czasie spłukałyśmy i zastosowałyśmy szampon dołączony do farby. Potem nastąpił moment kulminacyjny – spłukiwanie i suszenie. Bałam się trochę – gdyby włosy nie wyglądały dobrze cała wina poszłaby na mnie. Czekałam więc niecierpliwie aż suszarka przestanie pracować… Byłam bardzo ciekawa, ale w końcu się doczekałam – koleżanka stanęła w drzwiach. Włosy wyglądały super! Były gładkie i lśniące, a kolor zupełnie pokrył jej poprzednią marchewkę. Kolejny fryzjerski sukces :) dzięki Biokap :)