Szukaj na tym blogu

środa, 30 listopada 2011

Powrót do korzeni

Hej!

Dziś powiem, Wam jak to się stało, że teraz jestem blondynką :) Zaczęło się od tego, że urodziłam się jako blondynka ;) Niestety z wiekiem moje włosy ciemniały i z czasem stałam się szarą myszką z nijakimi włosami. Oczywiście musiałam coś z tym zrobić! Wtedy zaczęłam poszukiwania mojego lepszego JA :)



Pierwszy krok - czerń. Chciałam mieć piękne kruczoczarne włosy, lśniące i miękkie... Włosy może i takie były, ale ja nie prezentowałam się w nich najlepiej - zimna czerń podkreśliła moją bladą cienie pod oczami, wyglądałam dużo starzej niż w rzeczywistości.




Tak nie mogło być - musiałam coś zmienić! Skoro w czerni nie było mi do twarzy wybrałam tym razem ciepły kolor, płomienny rudy. Włosy wyszły ładne, mimo, że musiałam przejść dekoloryzację. Kolor prezentował się świetnie, na początku był lśniący i ładny. Niestety też nie był to mój kolor... Jak dla mnie był za odważny, czułam, że na ulicy patrzą tylko na mnie... A dodatkowo moja garderoba niezbyt do niego pasowała! Moja przygoda z rudym skończyła się po pół roku. Postanowiłam szukać dalej!



Następnym krokiem była czekolada. Ciepły głęboki brąz to musiało być to! Wybrałam piękny odcień, niestety na moich włosach wyszedł prawie czarny i dał takie same efekty jak czerń.



W końcu postanowiłam zaufać naturze i dałam szansę blondowi. Postanowiłam jednak go trochę ulepszyć - niewiele, rozjaśnić o 2-3 tony. Wybrałam odcień jasny blond Biokapu. Efekt był świetny - naturalny odcień pasował do moich oczu, współgrał z kolorem cery o ogólnie był rewelacyjny!





A oto wnioski, do których doszłam podczas poszukiwań:
-dobierając farbę zwróć uwagę na kolor oczu i cery
-zbyt częste, drastyczne zmiany niszczą włosy
-natura wie najlepiej - zaufaj jej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz